100 lat Mławianki Mława. "Każde trzy punkty są ważne!" | Mława

Wielkość czcionki

Tłumacz Zamigam

Mława

Twoje miejsce.
Twój czas.

100 lat Mławianki Mława. "Każde trzy punkty są ważne!"

Urszula Adamczyk / 09 kwietnia 2023

O przeszłości i przyszłości Mławianki Mława rozmawiamy z Maciejem Wiśniewskim – wieloletnim piłkarzem klubu, obecnie szkoleniowcem bramkarzy i asystentem trenera seniorów.

Piłka towarzyszyła Panu od dziecka?
Oczywiście. To było popularne w latach 80. i 90., że czas spędzało się na podwórku. Chłopaki przede wszystkim kopali piłkę – w Mławie drużyny tworzyły się naturalnie, graliśmy osiedle na osiedle, blok na blok. Ja najpierw byłem z bloku na Sienkiewicza, potem przenieśliśmy się na Bagno. Dzieciaków było tyle, że zawsze było z kim grać. Na boiskach cały czas się coś działo. Najczęściej spotykaliśmy się przy Szkole Podstawowej nr 2, tam, gdzie teraz jest plac zabaw. Dzisiaj, będąc nauczycielem WF-u, powtarzam uczniom, że ten brak podwórka w takiej postaci jak wtedy, to ich ogromna strata. Tam zawsze się coś działo, było ciekawie, wesoło, bawiliśmy się, ale i wiele uczyliśmy.

Kiedy postanowił spróbować Pan sił w Mławiance?
Gdy miałem 14 lat poszedłem na pierwszy trening do trampkarzy, do trenera Henryka Kacprzaka. To był mój pierwszy autorytet – wspaniały trener, nauczyciel i pedagog. Dbał przede wszystkim o to, żeby zaszczepić w nas pasję do radosnego uprawiania sportu.

To niezwykle ważne, zwłaszcza w przypadku dzieci, na kogo się trafia, gdy coś nas interesuje lub fascynuje.
To prawda. A ja miałem szczęście do takich pozytywnych ludzi – potem byli trenerzy Marek Korkosz, Roman Kuczyński, Jerzy Masztalerz i Marian Kurowski. Od nich wszystkich można było się wiele nauczyć. I przede wszystkim Wiktor Pełkowski, który na mnie postawił, dzięki czemu zadebiutowałem w wieku 16 lat, w 1994 roku. Obecnie jest moim kolegą, gramy razem w oldboyach.

Od początku grał Pan na bramce?
Tak jakoś się złożyło. Chyba zgodnie z powiedzeniem „Gruby na bramkę”. Na szczęście zawsze miałem dystans do siebie, więc na dobre w sumie wyszło.

Na bramkarzu spoczywa większa odpowiedzialność niż na reszcie drużyny?
Zdecydowanie! Bramkarz jest jak saper, popełniając błąd, tracimy gola. To duże obciążenie mentalne, ale ważne jest, żeby mieć wsparcie wśród zespołu, trenerów, a przede wszystkim najbliższej rodziny. Tego mi nigdy nie brakowało.

Ta najbardziej zapamiętana przez Pana obroniona bramka to…?
Taka pierwsza, która przychodzi mi do głowy, to podczas gry w 1998 roku z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, to był mecz decydujący o awansie do III ligi. Miałem w nim nie grać, bo byłem świeżo po kontuzji i kilka dni wcześniej zdjąłem gips z nogi. Ale przyszedł do mnie wtedy, nieżyjący już niestety, trener Wiesław Chrzczon i powiedział, że muszę mu w tym meczu pomóc. Nie dał się przekonać, że to może nienajlepszy pomysł, więc zagrałem. Nigdy nie bałem się wyzwań. I już wygrywaliśmy 1:0, gdy tuż przed końcem pojawiła się naprawdę trudna piłka – strzał z bliska, głową. I udało mi się obronić. Wtedy remis nie dałby nam awansu, więc to był naprawdę decydujący moment.

Miał Pan szczęście jako piłkarz Mławianki do tych decydujących momentów w historii klubu – był Pan uczestnikiem dwukrotnego awansu do III ligi i tego najważniejszego – do II ligi.
Zgadza się. Rok 1994 to III liga, ale też fajny moment, gdy doszliśmy do 1/16 Pucharu Polski i graliśmy z Lechem Poznań na naszym stadionie. W 1996 r. skończyłem w Mławie Budowlankę i zacząłem studia w Gdańsku w Akademii Wychowania Fizycznego. Grałem wtedy w Arce Gdynia. Wróciłem do Mławianki dwa lata później i udało nam się awansować ponownie do III ligi. W 2000 roku ponownie gra w 1/16 Pucharu Polski z Polarem Wrocław. Potem doszliśmy do sezonu 2003/2004.Grałem pół roku, pierwszą rundę w tym sezonie, więc też mam poczucie udziału w sukcesie, którym była II liga.

Bedzie Pan miał co opowiadać wnukom.
Na razie opowiadam synowi, który ma 13 lat i też jest bramkarzem w dziecięcej drużynie w Mławiance. Czasem mu trochę „wypominają” ojca piłkarza, młody ma trochę pod górkę, na szczęście ma dobry charakter do sportu i fajnie sobie radzi. Córka Gabrysia wraz z żoną Izą są zawsze całym sercem na każdym naszym meczu.

Do tych opowieści na pewno dołączą te z poprzedniego sezonu – ponowny awans do III ligi – i obecnego – idziecie jak burza. Pan tym razem w roli asystenta trenera, Piotra Rzepki.
Piotra miałem szczęście poznać, gdy grałem w Arce Gdynia. Akurat wrócił do Polski po 7-letniej przygodzie we Francji. Świetny i skromny człowiek oraz doskonały fachowiec jako piłkarz, i jako trener, od którego czerpię wiedzę, jak tylko mogę . Nie ukrywam, że bardzo naciskałem Wiesława Chrzczona, który był prezesem klubu od 2018 roku, żeby zatrudnić Piotra jako trenera Mławianki. Udało się, Piotr jest z nami od 2021 roku, a ja mogę mu asystować. Moim marzeniem był powrót do III ligi i zapełnienie stadionu kibicami wspierającymi nas głośnym dopingiem. Bez Piotra byłoby to niemożliwe. Trenowaniem zajmuję się od 2010 roku, do 2014 r. przeplatałem to jeszcze z graniem, byłem m.in. w klubach w Płońsku i w Przasnyszu, gdzie w trudnej sytuacji ściągnął mnie Wiktor Pełkowski. Teraz zajmuję się szkoleniem bramkarzy w Mławiance. Odpowiadam za szkolenie seniorów oraz rocznika 2012 i młodszych.

5:1, 4:1, 6:1, 4:2 – to wyniki meczów tej rundy. Oczywiście zwycięskie dla Mławianki. Jak to się robi?!
W tym, co się obecnie dzieje, to ogromna zasługa Piotra Rzepki, jak również wynik kilku ostatnich lat – pracy Wiesława Chrzczona i obecnego prezesa klubu Janusza Czerwińskiego i zarządu, i oczywiście świetnych zawodników. Sukces tkwi w dużej świadomości naszych chłopaków, do których udaje się dotrzeć trenerowi. Piotr wykorzystał potencjał naszych piłkarzy ofensywnych – braci Stryjewskich, Joao Odilona, ostatnio Mateusza Sobotki, ale też nie zapominajmy o filarach – Piotrze Piotrowskim w bramce czy Macieju Rogalskim, Macieju Komorowskim. Chłopcy w „rezerwie”, którzy też są bardzo ważni, cały czas motywują tych, którzy wychodzą w pierwszym składzie. Za nami trudny okres, przygotowanie do sezonu było bardzo mocne, wszyscy ciężko pracują i każdy ma swój udział w tych wynikach.

To jakie cele przed klubem?
Wygrywanie każdego meczu po drodze. Zdajemy sobie sprawę z naszych silnych stron, ale też ciężko pracujemy nad naszymi słabościami . Dlatego każde 3 punkty są ważne. Sport uczy pokory i my ją mamy.

II liga?
Na spokojnie. Mierzmy siły na zamiary. W tym sezonie z meczu na mecz odkrywamy nowe możliwości które sprawiają nam wiele radości, jesteśmy bardzo ambitni, chcemy się rozwijać.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Urszula Adamczyk

Fot. Bogdan Jakubowski